poniedziałek, 31 grudnia 2012

Podsumowanie roku 2012



Kolejny rok dobiega końca więc czas na małe podsumowanie:

W roku 2012:

- przeczytałam 62 książki co jest moim rekordem! :)
- przeczytałam 10 książek polskich autorów i 52 zagranicznych
- mój blog miał 5404 odsłon
-na blogu umieściłam 73 wpisy w tym 59 recenzji

5 najlepszych książek roku 2012:

Na wyróżnienie zasługują także: "Klub Matek Swatek" Ewy Stec, "Kwiaty na poddaszu" Virginii Andrews, "Caryca"  Ellen Alpsten a przede wszystkim cała seria "Czarnych Kamieni" Anne Bishop.

5 najgorszych książek roku 2012:


Najważniejszym wydarzeniem książkowym była dla mnie obecność na III Warszawskich Targach Książki

Na koniec życzę wszystkim Szczęśliwego Nowego Roku :-)





niedziela, 30 grudnia 2012

Caryca - Ellen Alpsten









Caryca - Ellen Alpsten

Fascynująca historia niewiarygodnego awansu Marty Skowrońskiej, córki chłopa pańszczyźnianego z Inflant, która...

została pierwszą sprawującą realną władzę carycą Rosji. Towarzyszyła Piotrowi Wielkiemu w niezliczonych kampaniach wojennych i urodziła mu tuzin dzieci, godząc się z przedwczesną śmiercią większości z nich. Walczyła o Piotra, kochała go i oszukiwała – caryca Katarzyna była kobietą o niezwykłej sile.
Doskonały portret psychologiczny prostej, ale bardzo inteligentnej, gotowej na wszystko i sprytnej kobiety, która różnymi trikami przez ponad dwadzieścia lat trzymała u swego boku najpotężniejszego władcę Rosji, tylko pozornie pozostając w cieniu.
  źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/141657/caryca

Nigdy szczególnie nie interesowałam się historią. Oczywiście znam najważniejsze daty i wydarzenia z Polski i ze świata ale żeby się nią fascynować to nie bardzo. Dlatego jestem zaskoczona, że od pewnego czasu tak bardzo ciągnie mnie do powieści historycznych. 

„Caryca” przedstawia historię Marty Skowrońskiej. Chłopki, która została pierwszą carową Rosji – Katarzyną I. Martę poznajemy jako prostą młodą dziewczynę, żyjącą w biedzie i nie mającą żadnych perspektyw na przyszłość.  Autorka krok po kroku opisuje jej niesamowite losy. Zaczynając od momentu zabrania jej z rodzinnej wsi przez rosyjskiego kupca jako swoją służącą aż po moment koronacji na carową Rosji i śmierć Piotra I. 

Historia Marty jest niezwykła. Podczas czytania sprawdzałam w Internecie fakty z życia Katarzyny I gdyż nie chciało mi się wierzyć, że opisane wydarzenia są prawdziwe.

Marta była niezwykle silną i odważną kobietą, która mimo ciężkich przeżyć zawsze potrafiła się podnieść i stawić czoło problemom. Mimo tego, że była prostą kobietą, która nie potrafiła do końca życia czytać ani pisać miała bardzo dużą mądrość. Potrafiła wychodzić cało nawet z sytuacji, które przewyższały cara. Wielką jej zaletą było również to, że nigdy nie zapomniała kim jest i skąd pochodzi.

Prócz Katarzyny I poznajemy także, niesamowity portret cara Piotra I. Z jednej strony wykształconego człowieka, który podróżował po Europie i chciał wprowadzić europejskie zwyczaje i mody w Rosji. Wprowadził obowiązek nauczania Rosjan, chcącego dla swojego kraju tego  co w jego mniemaniu najlepsze. Z drugiej despotę, tyrana i potwora, który z zimną krwią skazuje ludzi na straszne tortury i śmierć.

Jego marzenie i ambicja o stworzeniu nowego miasta Rosji z jednej strony doprowadziła do powstania Sankt Petersburga z drugiej pochłonęła tysiące robotników, którzy byli przymusowo z zsyłani do prac przy budowie miasta.

Jedyną osobą, która była w stanie zapanować nad carem i jego humorami był Marta. Historia ich miłości jest trudna. Widać, że się kochają, że car się liczy z nią i jej zdaniem, że Marta potrafi podejść go i przekonać do decyzji, które chce żeby zostały podjęte. Nawet będąc tylko jego kochanką, bardzo często pomagała mu w podejmowaniu decyzji i wychodzeniu cało z różnych trudnych sytuacji.  Jednocześnie musiała się godzić z bardzo licznymi zdradami cara.

Prócz portretów cara i carycy autorka ukazuje zwyczaje panujące na dworze carskim. Bale, przyjęcia, ogromna rozpusta, pijaństwo (właściwie to nie pijaństwo tylko chlanie każdego rodzaju alkoholu w ilościach hurtowych),przekupstwo,  brak kultury i szacunku. Opisuje modę rosyjskich dam, które były wyśmiewana przez wyższe sfery z całej Europy ze względu na brak gustu i przepych w ubiorze i makijażu.

Szokiem było dla mnie czytanie o tym jak, w tamtych czasach, ogromna ilość dzieci umierała zaraz po porodzie albo krótki czas po. Katarzyna I rodziła dwanaście razy a przeżyła tylko dwójka jej dzieci. Także jej przyjaciółki rodziły i traciły potomstwo. Oczywiście gdy umarła dziewczynka, nie była to większa strata, bo na co komu córka, ale gdy zmarł syn wtedy była rozpacz i żałoba. Chociaż przy trybie życia, jaki był prowadzony na dworach to dziwię się że w ogóle jakiekolwiek dzieci przeżywały.

Uderzający jest także kontrast między życiem na dworze, pełnym bogactw i przepychu a życiem zwykłych ludzi, którzy cierpią głód i biedę.

Książka miała nudnawe momenty lub dłużyzny, zwłaszcza na początku, ale nie na tyle, że odechciewało mi się czytania. Poza tym akcja bardzo szybko nabierała ponownego tempa i znów nie mogłam się oderwać od lektury

„Caryca” była pierwszą książkę, którą przeczytałam na czytniku, który dostałam pod choinkę. Nie spodziewałam się , że tak rewelacyjnie będzie mi się na nim czytało.  Ekran jest idealnym odzwierciedleniem kartki papieru więc nie ma mowy o zmęczeniu oczu, nie trzeba przewracać kartek tylko lekko wcisnąć guzik dzięki czemu mogłam czytać w każdej wygodniej dla mnie pozycji.  Oczywiście nigdy nie zrezygnuję z czytania tradycyjnych książek ale z czytnika też będę bardzo często korzystać.

Podsumowując „Caryca” bardzo mi się podobała. Zarówno ze względu na to, że mogłam poznać fascynującą historię cesarzowej Katarzyny I ale też dlatego, że dowiedziałam się tak dużo o obyczajach  jakie  panowały na dworach XVII-wiecznej Rosji .



środa, 26 grudnia 2012

Święta, Święta...

Jak mijają Wam święta? Zadowoleni z prezentów od Mikołaja? Bo ja bardzo! Dostałam część książek, o które prosiłam, dwie książkowe niespodzianki od przyjaciółki ale najfajniejszy prezent dostałam od taty i brata - czytnik Kindle 5! Mimo, że wcześniej nie byłam pozytywnie nastawiona do czytników teraz czuję, że mój Kindelek będzie bardzo często używany :)


 Od dołu:
  • piękny album na zdjęcia 
  • "Dwie królowe" Philippy Gregory (jak ja na tą książkę czekałam!)
  • "Kamieniarz" Camilli Läckberg (trzeci tom serii) 
  •  "Trafny wybór" J. K Rowling (czytałam tyle sprzecznych opinii na temat tej książki, że nie mogę się doczekać żeby ją przeczytać i wyrobić sobe własne zdanie) 
  • "Wiek cudów" Karen Thompson Walker (od przyjaciółki)
  • "Dawno, dawno temu i prawie naprawdę" Brigid Pasulka (jak wyżej. Okładka tej książki mnie zauroczyła!)
  • Z boku stoi Kindle :)
  • do tego dostałam prześliczną zakładkę z sową i przecudny naszyjnik z książką.   

A jak Wasze prezenty? Równie udane jak moje? 
  


poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt




Zdrowych, spokojnych i wesołych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w towarzystwie najbliższych i dobrej książki a tak że bogatego Mikołaja 
życzy Kasia :)

piątek, 21 grudnia 2012

Jak zostałem premierem. Rozmowy pełne Moralnego Niepokoju - Mariusz Cieślik, Robert Górski








Jak zostałem premierem. Rozmowy pełne Moralnego Niepokoju - Mariusz Cieślik, Robert Górski


 ”Ludzie zasadniczo nie czytają książek. Może dlatego, ze jest ich za dużo (tych książek) i nie wiedzą od której zacząć. Ta jest idealna na początek. Ani za mądra ani za głupia i są zdjęcia. Można czytać i jeść. Zapraszam do świata wielkiej litera... wielkich wyobrażeń o literaturze.”
Robert Górski

Chciał być kierowcą autobusu, piłkarzem i perkusistą, ale zły los uczynił go najśmieszniejszym człowiekiem w Polsce.

Robert Górski - lider Kabaretu Moralnego Niepokoju i twórca większości jego skeczy - debiutuje jako autor książki, w której pierwszy raz opowiada o tym, dlaczego nie został poetą i jak to się stało, że został premierem. Tylko z tej książki dowiecie się kim naprawdę jest Badyl i z czego śmieją się Polacy. Będzie Pan zadowolony. I Pani też!
źródło:  http://lubimyczytac.pl/ksiazka/151542/jak-zostalem-premierem-rozmowy-pelne-moralnego-niepokoju

Jestem fanką kabaretów. W lato oglądam każdy festiwal kabaretowy jaki puszczają w telewizji. Jestem też wielką wielbicielką serialu „Spadkobiercy”. Do mojego Top of the Top należy Kabaret Moralnego Niepokoju z Robertem Górskim na czele, którego uważam za kabaretowego geniusza! Dlatego z wielkim zainteresowaniem sięgnęłam po rozmowy Mariusza Cieślika właśnie z panem Górskim.

Książkę bardzo przyjemnie i szybko się czyta. Dowiadujemy się z niej wielu ciekawych informacji zarówno o samym Górskim jak i o kabarecie.  Poznajemy historię Kabaretu Moralnego Niepokoju od momentu jego powstania do teraźniejszości. Kabareciarz opowiada skąd czerpie pomysły na skecze, co go najbardziej inspiruje i z kogo najbardziej lubi żartować.

Górski ukazuje jak zmieniły się realia w Polsce przez pryzmat kabaretu. Opowiada o tym z czego ludzie śmiali się pod koniec lat ‘90tych gdy powstawał jego  kabaret  a co ich śmieszy dziś. Mówi o różnicach między występami w Polsce i za granicą. O żartach, które w kraju wywołują wybuch śmiechu a za granicą konsternację.  Opowiada czym różnią się skecze pisane na własne występy a pisane na potrzeby programów telewizyjnych. Zdradza także kulisy show biznesu oraz pokazuje jak różni się popularność kabareciarzy od popularności gwiazd telewizji.

Elementem książki, który mi bardzo przypadł mi do gustu są dialogi ze skeczy Kabaretu Moralnego Niepokoju min „Drzwi”, „Jadłopodawca” czy „Max i Bożydar” a także monologi, które Górski pisze dla siebie jak i dla innych wykonawców jak: „Na Warszawę”, „Cześć Badyl” albo „Plac zabaw”. Ciekawe są także wypowiedzi innych kabareciarzy o Robercie Górskim min. Macieja Stuhra, Joanny Kołaczkowskiej z kabaretu Hrabi czy Marcina Wójcika z Ani Mru Mru.

Jak mówi sam Robert Górki książka nie jest „ani za mądra, ani za głupia i są zdjęcia”. Czytając ją spędziłam przyjemnie czas i poznałam wiele ciekawych anegdot dotyczących mojego ulubionego kabaretu.

Na koniec kilka moich ulubionych skeczy Kabaretu Moranlego Niepokoju 

 

Kabaretu Moranlego Niepokoju - Ankieta

Kabaretu Moranlego Niepokoju - Max i Bożydar

Kabaretu Moranlego Niepokoju - Drzwi

sobota, 15 grudnia 2012

Zimowy monarcha - Bernard Cornwell








Zimowy monarcha - Bernard Cornwell

„A teraz brońcie się sami” – tak odpowiedział rzymski cesarz delegatom Brytów, którzy przybyli błagać go o pomoc w walce z najazdem Sasów, Jutów i Fryzów.

Brytania, V wiek po Chrystusie, najmroczniejszy czas w dziejach wyspy. Rzymianie odeszli, ich śladem podążają pogańscy bogowie. Święte ognie gasną – nadchodzi era chrześcijaństwa…
Pogrążona w chaosie, podzielona na walczące ze sobą królestwa Brytania z trudem opiera się saksońskiej inwazji. Los wyspy wydaje się przesądzony. Starzejący się władca, Uther, nie ma dziedzica w odpowiednim wieku, który po jego śmierci objąłby przywództwo w walce ze zdradzieckimi Sasami. Jedynym człowiekiem, który może sięgnąć po koronę i zjednoczyć kraj, jest podopieczny czarownika Merlina i nieślubny syn Uthera – Artur. Młody mąż stanu ma przeciwko sobie nie tylko saksońską furię, ale również zawistnych i nieprzychylnych mu ludzi. Uzbrojony w odwagę i honor, zdeterminowany, by ocalić Brytanię przed ostateczną klęską, musi stanąć do nierównej walki nie tylko ze zbrojną potęgą, ale również z siłami, których nie sposób zrozumieć… Nękany wątpliwościami, targany namiętnością, kochany i zdradzany, wielbiony i znienawidzony, Artur jest nie tylko symbolem honorowej walki o ginący świat – jest przede wszystkim człowiekiem z krwi i kości.

źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/55486/zimowy-monarcha


Jako, że z moją przyjaciółką jesteśmy fankami serialu „Merlin” (ach, Bradley James...) postanowiłam jej sprezentować na Święta coś związane z tą tematyką. Mój wybór padł na pierwszy tom trylogii arturiańskiej Bernarda Cornwell „Zimowy monarcha”.

Narratorem książki jest Derfel, stary zakonnik, który w młodości był jednym z najbardziej walecznych i zaufanych rycerzy króla Artura. Swoją historię rozpoczyna gdy na świat przychodzi Mordred, wnuk Wielkiego Króla Uthera. Umierający Uther chce aby po jego śmierci na tronie Dumnonii zasiadł jego wnuk, lecz do czasu osiągnięcia przez niego odpowiedniego wieku nad krajem i bezpieczeństwem króla ma czuwać nieślubny syn Uthera – Artur. O jego odwadze, waleczności i sprawiedliwość krążą legendy a jednym z jego marzeń jest zjednoczenie Brytanii i zapewnienie jej pokoju. Aby to osiągnąć decyduje się na zawarcie małżeństwa z córka króla Gorfydydda. Plan jednak się nie powodzi gdyż Artur bez pamięci zakochuje się w Ginewrze, dla której zrywa zaręczyny z Ceinwyn. Król Gorfydydd nie mogący wybaczyć Arturowi zniewagi jaką zadał jego córce pragnie zaatakować Dumnonię i Artura.

Muszę przyznać, że nie spodziewałam się, że książka tak mi się spodoba. Na początku może nie powalała ale w momencie gdy pojawia się Artur ze swoją armią fabuła nabiera rozpędu.

Nie jestem fanką powieści, w których opisy walk czy sytuacji politycznych zajmują po kilkanaście stron. Lecz sposób w jaki Bernard Cornwell opisuje je w „Zimowym monarsze” nie nudzą. Są łatwe do zrozumienia i logiczne. I co mi przypadło do gustu, są opisane bez rozwlekania i ogromnej ilości szczegółów. Zawierają tylko najniezbędniejsze informacje. Dlatego opis walki w dolinie Lugg, ani trochę mnie nie nudzi a wprost byłam ciekawa jakie działania podejmie Artur.

Podobnie jest z postaciami. W książce występuje ich całe mnóstwo lecz łatwo się zorientować  kto jest kim. Tym bardziej, że na początku książki zamieszczona jest lista występujących postaci z krótkim ich opisem.

Autor stworzył rewelacyjnych bohaterów. Są barwni, żywi i bardzo prawdziwi. Nikt nie jest idealny. Każdy popełnia błędy za które później przychodzi mu płacić.

Nie sposób nie lubić Artura, który jest doskonałym przywódcą i strategiem. Jego celem jest zawarcie pokoju i przyjaźń z sąsiadującymi krajami. Ale mężczyzna ma dobre serce, którym często się kieruje i to bywa przyczyną jego problemów. Podobało mi się, że nie został przedstawiony jako chodzący ideał ale ktoś kto jak każdy popełnia błędy.

Derfel jest dowódcą straży Artura i jednym z jego najbardziej oddanych ludzi. Jest w stanie zrobić dla Artura wszystko. Za co Artur odwdzięcza mu się przyjaźnią i zaufaniem.

Nie wiem do końca co myśleć o Merlinie. Nie za dużo go było w książce a jak już się pojawiał to był...dziwny. Mądry, inteligentny, cyniczny lecz zajęty poszukiwaniem Mądrości Brytanii, nie interesuje go co dzieje się w kraju. Niby sprzyja Arturowi i darzy go sympatią ale dla osiągnięcia tego czego chce byłby w stanie stanąć nawet po stronie nieprzyjaciela.

Prócz tych trzech głównych bohaterów pojawiają  się jeszcze postacie znane z legend jak: przebiegła i piękna Ginewra, próżny pozer Lancelot, kapłanka Niume, serdeczny przyjaciel Derfla Galahad, chcący nawrócić pogan na chrześcijaństwo ksiądz  Sansum oraz okrutny król Saksonów Gundleus.

W książce bardzo ciekawa są opisy magicznych rytuałów oraz często bardzo okrutnych obrzędów pogańskich. Możemy zobaczyć także jak wyglądało codzienne życie ludzi żyjących w średniowieczu. Zarówno królów, rycerzy jak i niewolników.

Książka naprawdę mi się spodobała. Myślę, że z czasem sięgnę po kolejny tom trylogii bo jestem ciekawa jest autor przedstawi dalsze losy bohaterów.


czwartek, 6 grudnia 2012

Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich - Małgorzata Gutowska-Adamczyk







"Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich" - Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Po bestsellerowej Cukierni Pod Amorem zapraszamy na kolejną wyśmienitą ucztę literacką dla czytelników, których urzekła opowieść o czasach minionych, pełnych nostalgicznego piękna.

Tym razem wraz z główną bohaterką (znamy ją z pierwszego tomu Cukierni, w którym zawróciła w głowie Tomaszowi Zajezierskiemu) wyruszymy do Paryża okresu belle epoque. Poznamy historię Róży z Wolskich (późniejszej księżnej Rose de Vallenord) — malarki, emancypantki, skandalistki.
Równie ważnym bohaterem powieści będzie Paryż — miasto magiczne, w którym spełniają się marzenia.

Jesienią 2013 roku ukaże się tom drugi Podróży do miasta świateł pt. Rose de Vallenord.
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/140979/podroz-do-miasta-swiatel-roza-z-wolskich

Bardzo się ucieszyłam gdy w ofercie Biedronki zauważyłam najnowszą książkę Małgorzaty Gutowskiej – Adamczyk. Jako fanka „Cukierni pod Amorem” wiedziałam, że muszę ją przeczytać. A gdy zobaczyłam, że bohaterką „Podróży do miasta świateł” jest Rose de Vallenord wprost nie mogłam się doczekać kiedy uda mi się ją zdobyć.

Akcja książki dzieje się dwutorowo. Jeden wątek, współczesny, dotyczy Niny, doktor historii sztuki, która przebywając w Zajezierzycach zostaje poproszona przez Igę Toroszyn o zbadanie autentyczności obrazu,hrabiego Tomasza Zajezierskiego i upewnienie się czy jest to oryginalny obraz namalowany przez Różę Wolską.

Drugi wątek, dzieje się w dziewiętnastowiecznym Paryżu i przedstawia życie Róży Wolskiej. Bohaterkę poznajemy  gdy mając dziewięć lat przyjeżdża wraz z matką do Paryża i zamieszkuje u swojego wuja. Dziewczynka nie mówi,  jest ciągle strofowana przez apodyktyczną matkę, która nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości i obwiniana dziecko za wszystkie nieszczęścia, które na nią spadły. Po śmierci wuja, aby zarabiać pieniądze na utrzymanie Krystyna pozwala córce pozować do portretów w pracowni malarskiej.  Na jednej z takich sesji Róża zauważa księcia Rogera de Vallenor i zakochuje się w nim pierwszą, dziecięcą miłością. Przyrzeka sobie, że kiedyś zostanie jego żoną. Gdy Róża dorasta, zatrudnia się z matką w pracowni krawieckiej gdzie odkrywa w sobie talent malarski. Projektuje suknie dla klientek lecz czuje, że to dla niej za mało i że chce zostać prawdziwą artystką.

Książka mnie zachwyciła! Nie spodziewałam się że aż tak zostanę pochłonięta historią Róży Wolskiej. Autorka we wspaniały sposób przedstawiła życie małej, zastraszonej, niemej dziewczynki, która przyjeżdża z prowincji w Polsce do wielkiego Paryża. Od początku widać, że dziecko jest wrażliwe i potrzebuje miłości, której nie okazuje mu oschła matka.

Widzimy jak dziewczyna dorasta, jak z dziecka staje się kobietą, jak zakochuje się w wymarzonym mężczyźnie i jak rozwija się jej talent. Z czasem, powoli zaczyna się buntować przeciw matce i żyć bardziej po swojemu. Chociaż wpędzana w poczucie winy nadal często jej ulega.

Mimo tego, że Nina i Róża żyją w zupełnie innych czas można zauważyć kilka podobieństw między nimi. Największym jest to, że obie wychowały się przy matkach, które nie potrafiły okazać im miłości. Obie kobiety obarczały swoje córki za wszystkie niepowodzenia i krzywdy jakie przytrafiły im się w życiu, chciały kontrolować  i decydować o przyszłości nawet już swoich dorosłych córek.

Róża z czasem zaczęła buntować się przeciwko matce lecz Nina przez cały czas zostaje pod jej kontrolą. Irena posuwa się nawet do zniszczenia związku córki z mężczyzną z którym ta jest szczęśliwa i w końcu czuje się kochana.

Tłem historii Róży Wolskiej jest dziewiętnastowieczny Paryż. Autorka cudownie opisała klimat tego miasta. Kawiarenki, wystawy, kabarety, teatry. Ukazała malarzy, którzy woleli przymierać głodem niż wyrzec się swojej sztuki, polityków, pisarzy, aktorki kabaretowe i kurtyzany.  Obserwujemy też  zmiany jakie zachodzą w Paryżu po wojnie i szybkość z jakim rozwija i odradza sie miasto.

Mimo, że w książce występują postacie, znane z „Cukierni pod Amorem” umieszczone są w taki sposób, że osoby, które nie czytały poprzedniej serii pani Gutowskiej – Adamczyk nie będą miały najmniejszego problemu ze zrozumieniem treści. Natomiast dla fanów „Cukierni” są one możliwością do ponownego spotkania znajomych z Zajezierzyc.

„Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich” niesamowicie mnie urzekła i oczarowała. Aż ciężko na sercu się robi gdy pomyślę, że na drugi tom powieści będę musiała czekać do października przyszłego roku.
 

 


poniedziałek, 3 grudnia 2012

Zapach spalonych kwiatów - Melissa de la Cruz







Zapach spalonych kwiatów - Melissa de la Cruz


Trzy kobiety, dwóch mężczyzn i jedna tajemnica.

Freya wiedziała, że igra z ogniem, a mimo to nie potrafiła się powstrzymać. W powietrzu od niewyobrażalnego napięcia czuć było zapach spalonych kwiatów. Czuła, że jakaś nieopisana siła pcha ją w ramiona mężczyzny. Sęk w tym, że zupełnie nie tego, co trzeba - brata własnego narzeczonego. W miejscu zupełnie nie tym, co trzeba - na własnym przyjęciu zaręczynowym. Czuła pod skórą, że zbliżają się kłopoty.

Nie ona jedna...
Joanna od kilku dni przeczuwała, że coś niedobrego dzieje się w miasteczku. Kiedy zobaczyła martwe ptaki na plaży, wiedziała już, że to nie przypadek. Znała te oznaki.
Do tego wszystkiego Ingrid, na pozór najspokojniejszą z kobiet z rodu Beauchamp, zaczęły dręczyć niepokojące koszmary...
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/114579/zapach-spalonych-kwiatow/wszyscy/1

Melissę de la Cruz kojarzę z serii o „Błękitnokrwistych”. Kilka lat temu przeczytałam dwie części jej serii o wampirach ale mnie powaliła. Lecz gdy zachwyciłam się piękną okładką „Zapachu spalonych kwiatów” postanowiłam dać autorce jeszcze jedną szansę. Teraz już wiem, że była to ostatnia szansa.

Głównymi bohaterkami książki są trzy kobiety: Joanna i jej dwie córki Ingrid i Freya. Wszystkie są czarownicami, które wieki temu dostały zakaz używania magii. Bardzo długo stosowały się do wyroku ale w końcu natura zwyciężyła i magia na nowo zagościła w ich życiu. Wtedy zaczęły dziać się dziwne i niebezpieczne rzeczy.

Zupełnie mnie nie wciągnął wątek czarownic, które nie mogą używać swoich mocy. Nie wiem czy przez sposób w jaki został opisany czy przez naciągany powód nałożenia na nich zakazu. Kompletnie nie interesowało mnie czy Rada dowie się o tym, że dziewczyny znów zaczęły stosować magię i czy je ukarze. Może dlatego, że wszystko zostało napisane w bardzo prosty i nużący sposób. Poza tym przez większość książki nic się nie działo. Akcja po prostu szła do przodu.

Jedynym wątkiem, który mnie w miarę zainteresował to wątek Frey. Dziewczyna zaręczyła się z przystojnym, miłym i bogatym Branem. Lecz gdy na przyjęciu zaręczynowym spotyka jego brata Killiana czuje, że coś ją do niego przyciąga i nie może mu się oprzeć. Nie chce ranić i zdradzać narzeczonego ale nie potrafi zakończyć romansu z jego bratem.

Poza tym Freya była jedyną bohaterką, która irytowała mnie w mniejszym stopniu niż dwie pozostałe. Zwłaszcza Ingrid, która sama nie wiedziała czego chce, działa mi na nerwy. Z kolei postać Joanny była niesamowicie nudna i tak naprawdę  nie wiem po co została wprowadzona do książki.

Poza słabą i naciąganą fabułą w książce znajduje się cała masa literówek i zdań bez sensu jak: „Ingrid była bez okularów więc zamrugała” czy „Kiedy stali już w progu Bran nagle się zatrzymał, o mało nie poślizgnąwszy się na dywaniku w holu".

Przeczytałam książkę do końca tylko dlatego, że rozdziały są bardzo krótkie więc czyta się ją szybko. Inaczej nie wiem czy bym przez nią przebrnęła. Wiem jednak, że na pewno nie sięgnę po kolejną część „Zapachu spalonych kwiatów”.