sobota, 28 stycznia 2012
"Biała jak mleko, czerwona jak krew" - Alessandro D'Avenia
"Biała jak mleko, czerwona jak krew" - Alessandro D'Avenia
Współczesne Love Story. Historia pierwszej miłości
Ale miłość to coś innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew.
Leo jest młody, odważny, trochę bezczelny. I co ważne: świeżo zakochany, tą pierwszą, romantyczną, czerwoną jak krew miłością. Czerwień to zresztą jego ulubiony kolor, w przeciwieństwie do bieli, która kojarzy mu się ze smutkiem, pustką, samotnością. Leo postrzega świat poprzez kolory, także emocje i ludzi utożsamia z konkretnymi barwami.
Czerwień to huragan, marzenia, pasja i... Beatrice - śliczna, ognistoruda dziewczyna, w której Leo potajemnie się kocha. Przyjaźń natomiast jest błękitna. Jak niebo, jak woda i ... jak Sylwia, najbliższa, najlepiej znana, rozumiejąca wszystko bez słów. Barwy się przenikają, łączą, powodują lekki zawrót głowy... A Leo zrobi wszystko, żeby zrozumieć, czym jest prawdziwa miłość.
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/112154/biala-jak-mleko-czerwona-jak-krew
Przed chwilą skończyłam czytać. I sama za bardzo nie wiem co mam napisać o tej książce. Czytając opinie i zachwyty nad nią spodziewałam się czegoś innego. Jakiejś niesamowitej historii o miłości ale się trochę zawiodłam. Książka na pewno opisuje bardzo ważne sprawy - pierwszą miłość, cierpienie i ból, godzenie się ze stratą po osobie którą się kocha ale do mnie to aż tak nie przemówiło. Może gdyby była napisana w inny sposób, gdyby rozdziały były dłuższe, gdyby było mniej religijno-filozoficznych rozmyślań bardziej by mnie wciągnęła. Może przez te wszystkie zachwyty nad książką byłam nastawiona na innego rodzaju emocje. Niestety, trochę się rozczarowałam. Książka jest na pewno dobra i warta przeczytania, zwłaszcza przez nastolatków, ale czegoś mi w niej zabrakło
czwartek, 26 stycznia 2012
"Królowa Ciemności. Trylogia Czarnych Kamieni Księga III" - Anne Bishop
"Królowa Ciemności. Trylogia Czarnych Kamieni Księga III" - Anne Bishop
Po złożeniu ofiary Ciemności Jaenelle Angelline panuje jako Królowa Ebon Askavi, strażniczka Królestwa Cieni. Aby ochronić swój lud i ziemię przed skażonymi Krwawymi musi stoczyć bitwę, wyzwolić straszliwą moc Czarownicy i na zawsze zniszczyć wszystkich swoich wrogów.Jednak do walki nie może stanąć sama. Do królestwa przybywa oswobodzony z szaleństwa Daemon, przeznaczony jej Małżonek. Jego bezgraniczna miłość cementuje Ciemny Dwór i umacnia rządy Jaenelle, jednak nawet ich wspólna siła może być niewystarczająca, by powstrzymać nadciągające zło.Tylko największa ofiara ze strony Jaenelle może ocalić tych, których kocha i królestwo, które przysięgła strzec.
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4639/krolowa-ciemnosci
Tak bardzo się starałam żeby
czytać tą książkę powoli, żebym jak najdłużej mogła się nią cieszyć ale się nie
dało. Połknęłam ją. To nie było czytanie tylko połknięcie. Już dawno żadna
seria mnie tak nie wciągnęła. "Królowa ciemności" jest na takim samym
wysokim poziomie jak dwie poprzednie części. Poznajemy w niej Jeanella jako
królową i Czarownicę. Widzimy jak bardzo różni się od innych Królowych, widzimy
jak bardzo oddana jest swoim podwładnym i jak oni ją kochają, podziwiają i
szanują. W tej części nareszcie w pełni możemy się cieszyć uczuciem, które
przez tyle lat rozwijało się miedzy Jeanell i Deamonem. Ich miłość jest piękna,
szczera i prawdziwa. Oboje byliby w stanie zrobić dla siebie wszystko. Cieszę
się że w "Dziedzice..." nadal spotykamy się z Seatanem, Lucivarem,
Surreal, krewniakami, Karlą. Nadal przeżywamy momenty zarówno wesołe jak i
tragiczne. Cała trylogia Anne Boshop jest niesamowita. Czytając ją przenosimy
się do zupełnie innego świata i aż żal go opuszczać wraz z zakończeniem
czytania książki.
Bardzo ale to baaaaardzo polecam
każdemu cała Trylogię!
sobota, 21 stycznia 2012
"Dziedziczka cieni. Trylogia Czarnych Kamieni - Księga Druga" - Anne Bishop
"Dziedziczka cieni. Trylogia Czarnych Kamieni - Księga II" - Anne Bishop
Od stuleci Krwawi czekali na przybycie Czarownicy a wcielenia magii, ale Jaenelle, młodą dziewczynę, wybraną na mocy przepowiedni, dręczą toczące się wokół niej walki, nie wszyscy bowiem oczekują jej jako zbawczyni. Niektórzy odrzucają ją jako żywy mit lub nie chcą uwierzyć w jej istnienie, inni pragną uczynić z niej marionetkę, by wykorzystać jej moc do własnych celów. Tylko czas i miłość opiekunów Jaenelle były w stanie uleczyć jej fizyczne rany, lecz umysł, wciąż kruchy i delikatny, z trudem może ochronić ją przed koszmarnymi wspomnieniami z dzieciństwa. Nic jednak nie uchroni jej przed przeznaczeniem a a dzień rozrachunku jest coraz bliższy. Gdy powrócą wspomnienia... gdy jej magia dojrzeje, gdy będzie zmuszona pogodzić się z losem... Tego dnia mroczne Królestwa dowiedzą się, co to znaczy być rządzonym przez Czarownicę.
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/4405/dziedziczka-cieni
Cóż to za książka! Nie wiem czy
nie podobała mi się bardziej niż pierwsza część. Przede wszystkim dlatego że od
początku wiedziałam o co chodzi i nie musiałam się wgłębiać w świat Krwawych.
Ta część jest trochę inna niż
"Córka krwawych". Jest bardziej ciemna i mroczna, głównie za sprawą
bólu przez jaki przechodzi Jeanelle. To co przeszła ta dziewczynka w tak młodym
wieku jest niewyobrażalne. I chyba dlatego jest tak zdeterminowana aby być kimś
kto pomoże naprawić ten świat rządzony przez brutalne Królowe.
Bardzo brakowało mi Deamona. W
części pierwszej był jedną z moich ulubionych postać a tu go prawie nie ma. A
gdy już się pojawia to przebywa w Wykrzywionym Królestwie i obwinia się za coś
czego nie zrobił.
Co prawda w
"Dziedziczce..." nie ma prawie Deamona ale za to dużo lepiej
poznajemy Lucivara, który od razu stał się jednym z moich ulubionych bohaterów.
Jego relację z Jeanellą są wspaniałe. Jako jeden z nielicznych jest w stanie ją
rozbawić, zrozumieć i jest kimś komu Jeanelle ufa. Nie wyczuwa się tego
napięcia seksualnego, które było między Jeanell i Deamonem. Wiemy że Lucivar
traktuje Jeanelle jak swoją siostrę i Królową.
Tak jak w poprzedniej części moją
duża sympatię wzbudza Seatan. Król Piekła, którego wszyscy się boją okazuje się
ciepłym człowiekiem który kocha swoją przybraną córkę, swoich synów, przyjaciół
Jeanell i krewniaków. Jest w stanie zrobić wszystko aby ich chronić.
Książka jest rewelacyjna!
czwartek, 19 stycznia 2012
"Klub Matek Swatek" - Ewa Stec
"Klub Matek Swatek" - Ewa Stec
Martwisz się, że Twoja córka jeszcze nie ma męża, że Twój syn wciąż jest kawalerem? Zgłoś się do Klubu Matek Swatek - już wkrótce Twoje dziecko "przypadkowo" pozna kilka osób, w których może się zakochać. A z jedną z nich ułoży sobie życie! Beata - matka Anki, ponad trzydziestoletniej panny - postanawia działać. Korzysta z pomocy Klubu Matek Swatek. Nie wie, że jej córka już w dniu przeprowadzki do nowego mieszkania poznaje dwóch przystojnych mężczyzn. Jeden jest Anką wyraźnie zainteresowany, drugi... jeszcze bardziej. Tylko czy ich intencje są szczere? I czy intrygi Klubu Matek Swatek nie zniszczą rodzących się uczuć?
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/62770/klub-matek-swatek
Po dwóch słabych książkach zła
passa została przełamana. I to jak przełamana! Naprawdę dawno się tak nie
uśmiałam podczas czytania. Zabierając się za "Klub Matek Swatek" nie
podejrzewałam, że książka tak mile mnie zaskoczy. Sięgnęłam po nią w piątek gdy
czekałam na poniedziałkowego kuriera z nową dostawą książek i żeby nie marnować
weekendu postanowiłam coś przeczytać. Padło na książkę pani Ewy Stec a ja od
razu wpadłam po uszy. Książkę czyta się świetnie! Jest w niej wszystko co
powinna zawierać dobra literatura kobieca: wartka akcja, humor, ironia i przystojny
mężczyzna (ach te czekoladowe oczy...). Wciąga od początku a im dalej tym gorzej
się oderwać. Pomysły kobiet z KMS są wprost niesamowite. Jestem naprawdę pod
wrażeniem książki. Tym większym że jakoś nie mogę do końca przekonać się do
polskich autorów. Ale już wiem że muszę przeczytać wszystkie pozostałe książki
pani Ewy. Z dalszym ciągiem KMS na czele :)
wtorek, 10 stycznia 2012
"Dziękuję za wspomnienia" - Cecelia Ahern
"Dziękuję za wspomnienia" - Cecelia Ahern
Kolejna powieść autorki bestsellera "PS Kocham cię". Zaskakujący romans obyczajowy, łączący rzeczywistość i fantazję. Joyce, agentka nieruchomości z Dublina, odkrywa, że zna Paryż, w którym nigdy nie była i ma wiedzę z historii sztuki, którą się nigdy nie interesowała! Rozwiedziony Justin przyjeżdża do Irlandii, by wykładać dzieje architektury. Parę nieznajomych zaczyna łączyć coraz więcej zbiegów okoliczności... Czy można znać kogoś, kogo nigdy się nie spotkało? Lekka i krzepiąca opowieść o pokrewieństwie dusz, magii zbiegów okoliczności i oczywiście o miłości.
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/56591/dziekuje-za-wspomnienia
Ufffff...zmordowałam. Myślałam, że
nie dam rady ale jakoś przebrnęłam. Pamiętam jak kilka lat temu przeczytałam
"PS. Kocham Cię" tej autorki i byłam zachwycona. "Dziękują za
wspomnienia" dostałam na Święta od koleżanki, liczyłam na równie fajna
książkę i bardzo sie zawiodłam. Książka nudna, przewidywalna do bólu,
bohaterowie irytujący i do tego wszystkiego wątek metafizyczny. Opisy przemyśleń
i przeżyć postaci są ukazane w tak nudny sposób, że chcąc nie chcąc moje myśli
uciekały w innych kierunkach a od połowy książki w ogóle zaczęłam je omijać.
Nie wiem czy jest ktoś kto nie wie na czym polega zjawisko Déja vu? Według
autorki widocznie tak ponieważ zafundowała około dwu stronicowe dokładne
wyjaśnienie na czym ono polega. Postać ojca Joyce, starszego pana z problemami
z pamięcią, pierwotnie miała chyba wzruszać i bawić. Mnie irytowała. Chyba moje
poczucie humoru jest bardziej wyrafinowane i nie bawią mnie opisy żartów
polegające na puszczaniu bąków przez starsze osoby. Poza tym jego problemy z
pamięcią przedstawione były w taki sposób, że bardziej mi działały na nerwy niż
wywoływały współczucie. To przeczucie że Justin i Joyce się znają, poszukiwanie
siebie, te wszystkie przypadki kiedy trafiają na siebie w różnych
miejscach...oklepana nuda i dłużyzny.
Do tej pory "PS. Kocham
Cię" było jedyną książką pani Ahern, którą czytałam więc nie wiem czy
"Dziękuję za wspomnienia" to tylko wypadek przy pracy czy "PS.
Kocham Cię" było jednorazowym strzałem w dziesiątkę, ja w każdym razie
zostałam skutecznie zniechęcona do czytania innych pozycji pióra tej autorki.
sobota, 7 stycznia 2012
"Kuzynki" – Andrzej Pilipiuk
"Kuzynki" – Andrzej Pilipiuk
Do kości polska powieść fantastyczna
Tak rzadko znajduję książki, zwłaszcza z rodzimej fantastyki, które - choć w godzinę już zapomniane, w trakcie lektury i przez tę godzinę po - pozwalają znowu poczuć dziecięcą radość życia, życia jak wakacyjnej przygody, na którą wybieramy się z przyjaciółmi.
Jacek Dukaj
Takie rzeczy to tylko w Krakowie! Młodziutka agentka CBŚ, Katarzyna, jej nieśmiertelna kuzynka Stanisława i serbska księżniczka, uratowana przez polskich żołnierzy, nieumarła Monika Stiepankovic - na tropie alchemika Sędziwoja i legendy o potężnej mocy kamienia filozoficznego.
Oto opowieść, w której informatyka przenika się z alchemią, sztylet z bułatowej stali spoczywa obok nabitego pistoletu, a szabli używa się równie często i łatwo, jak laptopa.
Oto opowieść o przyjaźni, poświęceniu, magii i wspaniałym, królewskim mieście.
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/99670/kuzynki
"Kuzynki" Andrzeja
Pilipuka to była moja pierwsza przygoda z polską fantastyką. Nie wiem do końca
jak ją ocenić.
Książka opowiada historię trzech
kobiet: Katarzyny, Stanisławy i Moniki. Dwie z nich są kuzynkami, dwie z nich
żyją od kilkuset lat - jedna ponieważ jest wampirem a druga ponieważ ponad 400
lat temu Alchemik u którego pomagała, stworzył kamień filozoficzny. Po latach,
Stanisława postanawia odnaleźć Alchemika Michała aby dostarczył jej kolejnej
dawki kamienia aby mogła przeżyć kolejne stulecia. I to właściwie tak z grubsza
wszystko.
Książka sama w sobie może nie jest
zła ale coś bardzo denerwowało mnie w postaciach. Zwłaszcza Stanisława okropnie
mnie irytowała. Nic jej się nie podobało, wiecznie coś krytykowała, kojarzyła
mi się z taką stereotypową "Starą panną" i do tego ten chiński kok,
który nie wiedzieć czemu wszyscy uważali za niezwykle dziwną fryzurę.
Katarzyna, dwudziestolatka
pracująca jako specjalista informatyk w CBŚ. Mimo tego że straciła pracę nadal
włamuje się do systemów Biura i nie ponosi za to żadnych konsekwencji a wprost
przeciwnie, w pewnym momencie dostaje nawet pozwolenie na korzystanie z
systemów.
No i na końcu Monika,
szesnastoletnia księżniczka, przy której Chuck Norris i MacGyver to cienkie
Bolki.
Nic mi tu nie pasowało, za bardzo
to było naciągane. Ponadto gryzło mi się to poważne zachowanie bohaterek z ich
młodym wyglądem. Pod koniec autor wciska w treść coraz więcej zapychaczy.
Wplątywanie scen, które nic nie wnoszą do treści (no bo na co komu opis tego,
że Monika poszła do swojego szałasu i wędziła szynkę?), opisy Krakowa (to
akurat na plus bo wprowadza czytelnika w klimat ale służące za wypełniacz
tekstu).
Za plus muszę przyznać to, że
książkę się czyta niesamowicie szybko. Jak się zacznie to przepadamy. I nawet
jeśli coś nas irytuje to i tak nie przestajemy czytać. Poza tym, nowe wydanie
książki jest przepiękne! Fabryka Słów się postarała! Twarda okładka z wypukłymi literami i
zdobieniami, co kilkadziesiąt stron szkice przedstawiające toczącą się akcję,
materiałowa zakładka wszyta do grzbietu. Pięknie!
Podsumowując, książka nie jest
bardzo zła. Właściwie nawet przyjemnie mi się ją czytało ale na razie nie
sięgnę po kolejne części trylogii.
wtorek, 3 stycznia 2012
"Krawcowa z Madrytu" - Maria Dueńas
"Krawcowa z Madrytu" - Maria Dueńas
Młoda utalentowana krawcowa Sira wyjeżdża z Madrytu w przededniu wojny domowej. Wraz z kochankiem udaje się do Maroka, mając nadzieję na lepsze życie. Tymczasem kochanek znika bez śladu, zostawiając kobietę w dramatycznej sytuacji, samą na obcej ziemi. Po licznych perypetiach Sira wraca do Madrytu i otwiera tam wytworne atelier mody damskiej. Europa stoi u progu II wojny światowej. Odtąd losy Siry splatają się z życiem postaci historycznych: byłego franksistowskiego ministra, jego ekscentrycznej kochanki, szefa brytyjskiego wywiadu. Za ich namową Sira podejmie się ryzykownej misji.
Świetna wartka narracja prowadzi nas do owianych legendą enkklaw kolonialnych w Afryce Północnej do promienieckiego Madrytu po zakończeniu wojny domowej i kosmopolitycznej Lizbony, pełnej szpiegów i uciekinierów.
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/109319/krawcowa-z-madrytu
Książkę "Krawcowa z
Madrytu" dostałam w prezencie. Nigdy nie słyszałam o tym tytule więc
zainteresował mnie opis na odwrocie
okładki.
Książka opowiada historię Siry,
młodej, początkującej krawcowej, która ucieka z Madrytu z narzeczonym do
Maroka, na krótko przed wojną domową w Hiszpanii. Mężczyzna po pewnym czasie
porzuca ją tam i okrada. Od tego momentu życie Siry zmienia się całkowicie.
Czytając poznajemy jej zagmatwane losy, obserwujemy zmianę z nieśmiałej,
głupiutkiej dziewczyny w pewną siebie kobietę sukcesu.
Książka jest napisana bardzo
łatwym i przyjemnym językiem. Czyta się ją jednym tchem. Zaczynając nie zdążamy
się obejrzeć a już jesteśmy w połowie książki. Język i sposób napisania
przypomina mi "Jeźdźca miedzianego" ale to jedyne porównanie.
Jedną z bardzo nielicznych wad są
dłużyzny, które spowalniają akcję powieści. Myślę ze gdyby nie one książka
mogła by być troszkę krótsza ale akcja cały czas toczyłaby sie w równym,
szybkim tempie. Ale to tylko uwaga na marginesie.
Reasumując "Krawcowa z
Madrytu" bardzo wciąga i mimo sporej grubości nie zauważamy kiedy
przeczytamy ostatnią stronę powieści.
Subskrybuj:
Posty (Atom)