środa, 29 sierpnia 2012

Kaznodzieja - Camilla Läckberg












Kaznodzieja - Camilla Läckberg

Kaznodzieja to pełna niespodzianek powieść kryminalna, która umiejętnie splata wątki z przeszłości z teraźniejszością.

 Pewnego letniego ranka mały chłopiec w czasie zabawy w wąwozie leżącym nieopodal Fjällbacka odnajduje nagie zwłoki młodej dziewczyny. Patrik Hedström i jego koledzy z komisariatu w Tanumshede stają przed bardzo skomplikowaną zagadką. Okazuje się bowiem, że pod ciałem dziewczyny leżą szkielety dwóch innych kobiet, które zaginęły pod koniec lat 70-tych.

źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/50798/kaznodzieja

To było moje drugie spotkanie z serią Camilli Lackberg i tak jak w poprzednim przypadku musze powiedzieć że wypadło całkiem nie źle.

W letni poranek mały chłopiec przez przypadek znajduje zwłoki młodej kobiety. Okazuje się, że nie jest to zwykłe zabójstwo lecz sprawa powiązana z tajemniczym zniknięciem dwóch młodych dziewczyn sprzed dwudziestu pięciu lat.

Musze przyznać, że całkiem zgrabnie udało się autorce stworzyć zagadkę sprzed ćwierć wieku. Prawie do momentu kulminacyjnego nie byłam pewna kto jest mordercą z dawnych lat, a za sprawą sprytnej zagrywki autorki, nie domyśliłam się też kto był odpowiedzialny za zabójstwo Tani.

Tak samo jak w „Księżniczce z lodu” prócz wątku kryminalnego mamy tu też wątek obyczajowy opisujący związek Eriki i Patrika. A dzieje się u nich i to dużo. Niezmiernie lubię Partika Hedströma. Jest on chyba moją ulubioną postacią z serii a po „Kaznodziei” polubiłam go jeszcze bardziej. Tak samo jak w pierwszej części urzekło mnie jego ciepło, oddanie, szczerość, zaangażowanie i to że jest zwykłym facetem bez pamięci zakochanym w swojej kobiecie. Erika  momentami mnie trochę  irytowała ale obwiniam za to stan w jakim była a jej perypetie z letnikami wnosiły trochę humoru do książki.

Kryminał czyta się wprost wspaniale. Nie wiedziałam nawet kiedy doszłam do połowy książki. Naprawdę ciężko mi się było od niej oderwać.

Nie wiem kiedy ale myślę, że wcześniej niż później nabędę „Kamieniarza” żeby powrócić do Fjällbacki i żeby odkryć kolejną tajemnicę jaką skrywa to malownicze miasteczko.

sobota, 25 sierpnia 2012

Kochanice króla - Philippa Gregory








Kochanice króla - Philippa Gregory


Znakomita, dwukrotnie już sfilmowana powieść Philippy Gregory opowiada o dwóch siostrach Boleyn, Annie i Marii, rywalizujących o względy króla Henryka VIII. Obie były gotowe na wszystko, aby zdobyć jego serce, a swym orężem uczyniły niegodziwość, intrygę i zdradę. Maria Boleyn wpadła w oko Henrykowi VIII, ledwie zjawiła się na dworze jako czternastolatka. Miłość wszakże trwała krótko - zauroczenie dziewczyny minęło, kiedy odkryła, że przez cały czas była tylko pionkiem w rozgrywce prowadzonej przez jej rodzinę. Co gorsza, król znudził się nią wkrótce i oszalał na punkcie Anny Boleyn. Krewni przykazali Marii poinstruować ukochaną i zarazem znienawidzoną siostrę, jak ma wkraść się w łaski monarchy. Marii nie pozostało nic innego, jak być świadkiem tryumfu swej siostry, która nie zawahała się przed niczym, wyciągając ręce po koronę i spełniając ambicje swoje i swojej rodziny. Od tej pory Maria była tą drugą? Barwny i sugestywny obraz życia, ludzkich dramatów i namiętności, dworskich intryg i kulisów wielkiej polityki na dworze najsłynniejszego króla Anglii. 

źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/72467/kochanice-krola

Zaczynając czytać „Kochanice króla” nawet przez myśl mi nie przeszło, że powieść tak bardzo mi się spodoba i że zrobi na mnie tak wielkie wrażenie.

Książka przedstawia losy sióstr Boleyn – naiwnej i uległej Marii oraz przebiegłej i chorobliwie ambitnej Anny. Po tym gdy młodziutka Maria wpada w oko królowi Henrykowi VIII zostaje wytypowana przez swoją rodzinę na jego faworytę. Gdy po pewnym czasie Maria nudzi się królowi jej miejsce zajmuje jej siostra Anna.

„Kochanice króla” zawierają wszystko co powinna mieć dobra książka. Są intrygi, jest nienawiść, miłość, seks, zdrady i śmierć.  Z niezwykłą precyzją naznaczone są wątki historyczne. Wszystkie detale opisywane są z ogromną starannością a jednocześnie język jakim napisana jest książka, nie nudzi czytelnika, tylko sprawia, że nie może się oderwać od czytania

Bardzo dobrze przedstawione zostały zwyczaje i relacje jakie panowały na dworze króla Henryka. Wszechobecna była dwulicowość, zawiść, ogromna chęć zdobywania władzy i majątku oraz przypodobywanie się władcy na każdym kroku.
Elementem rzucającym się w oczy jest również przedstawienie w jaki sposób traktowano kobiet w XVI wieku. Nie  nadawały się one do niczego innego jak do bycia kartą przetargową swoich ojców w celu wydania ich dobrze za mąż aby zyskać profity a następnie do rodzenia  dzieci. Najlepiej synów gdyż jak kilkakrotnie było wspominane w książce na co komu kolejna córka.

Ogromnie raziło mnie to jak rodzina traktowała cichą, spokojną i naiwną Marię. Dziewczyna nie miała absolutnie nic do powiedzenia. O tym za kogo ma wyjść za mąż, z kim sypiać i co robić decydowała jej rodzina. Dziewczyna nie miała prawa głosu w żadnej sprawie. Najbliżsi zamiast wspierać  i pomagać, zastraszali ją, szantażowali i miali absolutną kontrolę nad jej życiem.

Ogromnym atutem książki są postacie. Nie ma nikogo, kto nie wzbudzałby emocji, kto byłby płytki czy jedno wymiarowy. Każdy jest jakiś, nikt nie jest do końca idealny lub do szpiku kości zły (no może z wyjątkiem wuja Thomasa) każdy ma coś na sumieniu. Poznając bohaterów  odczuwamy cały wachlarz emocji. Raz go nienawidzimy a za chwilę współczujemy bo wiemy dlaczego podjął taka a nie inną decyzję.
Najbarwniejszą postacią książki jest zdecydowanie Anna Boleyn. Piękna, chorobliwie ambitna, po trupach dążąca do celu i której nikt ni nic nie powstrzyma przed osiągnięciem tego co zaplanowała. Jest całkowitym przeciwieństwem cichej Marii. Anna z góry wie czego chce i nie obchodzi jej w jaki sposób to osiągnie byleby ostatecznie to posiadać. A w tym przypadku jest to pragnienie posiadania korony królowej Anglii. Anna Boleyn jest chyba najbardziej znaną ze wszystkich żon króla Henryka VIII i wcale mnie to nie dziwi biorąc pod uwagę tą jak niezwykle barwną była osobą a jednocześnie znając jej smutny koniec.

„Kochanice króla” są gotowym scenariuszem filmowym. Dlatego już się zaopatrzyłam w film pod tym samym tytułem i w najbliższych dniach planuję zobaczyć w jaki sposób książka została zekranizowana.

Powieść  Philippy Gregory polecam wszystkim. Nie tylko miłośnikom historii. Ale  każdemu, kto chce poznać niezwykle pasjonującą historię losów rodzeństwa Boleyn. Historię pełną intryg, namiętności i zdrad. Historię w której na pierwszym miejscu stawiana jest rodzina i która ukazuje, że to co komuś uczyniłeś, kiedyś do ciebie wróci.



niedziela, 19 sierpnia 2012

Starcie królów - George R. R. Martin









Starcie królów - George R. R. Martin

Żelazny Tron jednoczył Zachodnie Królestwa aż do śmierci króla Roberta. Wdowa jednak zdradziła królewskie ideały, bracia wszczęli wojnę, a Sansa została narzeczoną mordercy ojca, który teraz okrzyknął sie królem.
Zresztą w każdym z królestw, od Smoczej Wyspy po Koniec Burzy, dawni wasale Żelaznego Tronu ogłaszają się królami.
Pewnego dnia z Cytadeli przylatuje biały kruk, przynosząc zapowiedź końca lata, jakie pamiętali żyjący ludzie. Najgroźniejszym wrogiem dla wszystkich bez wyjątku może okazać się nadciągająca zima...

Wspaniała epopeja George'a R.R. Martina jest opowieścią pełną intryg, zdrad i politycznych rozgrywek o niezwykłej sile oddziaływania.


źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/134106/starcie-krolow

Strasznie długo zeszło mi z czytaniem tej książki. Z powodu objętości, z powodu równych prywatnych spraw, które wyskoczyły mi w przeciągu ostatnich tygodni i dlatego, że przez pierwsze 300 stron strasznie ciężko było mi się wkręcić w akcję. Czytałam po jednym, dwóch rozdziałach i odkładałam książkę.  Aż nadszedł pewien moment po, którym wszystko się zmieniło i dalej poleciał już szybko.

Dla mnie „Starcie królów” jest zdecydowanie lepsze od „Gry o tron”.  Przede wszystkim dlatego, że większość bohaterów już się zna i zaczynając czytać książkę wkraczamy do świata który już poznaliśmy. Ale też dlatego, że więcej się dzieje tu niż w „Grze..”. A dzieją się rzeczy niesłychane!

Siedem królestw ma czterech królów, z których każdy uważa się za tego właściwego. Nadchodzi zima i wszędzie toczy się wojna. Nie można ufać nikomu gdyż każdy może okazać się wrogiem i zadać cios w plecy w najmniej spodziewanym momencie.

Moja ulubiona postać się nie zmieniła, nadal jest nią Daenerys Targaryen, dlatego ubolewałam nad tym, że tak mało jej było w tej części. A jak już się pojawiła, to jej rozdziały nie były zbyt długie. Ale do moich ulubieńców dołączył Tyrion Lannister. Karzeł jest niesamowity! Czytając książkę i poznając jego myśli i intrygi, które knuje czasami żałowałam, że nie mam w sobie takiego sprytu i przebiegłości jak on. Podobały mi się przygody Aryi. Podziwiam to dziecko, że w tak młodym wieku, potrafi sobie poradzić w tak trudnych warunkach. No i Jon Snow….Ach, choćby dla poznania tego co spotka jego muszę jak najszybciej zakupić kolejne tomy sagi.

Pisałam, to już w swojej recenzji „Gry o tron” ale powtórzę to, naprawdę podziwiam Georga Martina za umiejętność stworzenia takiego świata! I będę podziwiała jeszcze bardziej kiedy wszystkie wątki, które są rozpoczęte, będzie potrafił w logiczny sposób zakończyć. Ponieważ, tak jak mnie ostrzegano, ta część kończy się  z jeszcze większą ilością nierozwiązanych spraw niż poprzednia.

Czytając książkę doszłam do wniosku, że jestem szczęśliwa z tego powodu, że urodziłam się w dzisiejszych czasach. Gdzie widok trupów na każdym kroku jest tak powszedni, że nawet nie szokuje, gdzie kobiety nie służą tylko do tego, żeby zadowalać mężczyzn, gdzie nie ma tej całej brutalności, która opisywana jest w „Starciu królów”.

 „Gra o tron” podobała mi się ale mnie nie powaliła. Natomiast „Starcie królów” już tak,  zwłaszcza ostatnie kilkanaście rozdziałów czytałam z ogromnym zaciekawieniem i miałam momenty, podczas, których przerywałam czytanie no nie mogłam uwierzyłam w to co się dzieje. W tych książkach naprawdę żaden z bohaterów nie może być bezpieczny. Jestem ciekawa, ilu z nich przetrwa do końca sagi.  

Po skończeniu „Starcia…” z całą odpowiedzialnością polecam sagę Pieśni Lodu i Ognia. A teraz, punktem numer jeden na mojej „to do” liście jest pójście do księgarni i zakupienie „Nawałnicy mieczy” i poznanie dalszych losów mieszkańców Siedmiu królestw. 


sobota, 11 sierpnia 2012

Historie miłosne - Éric-Emmanuel Schmitt









Historie miłosne - Éric-Emmanuel Schmitt

 Ona pamięta wszystko. Jego smak, zapach, miękki dotyk jego dłoni. Takiej miłości i namiętności nie przeżyła ani nigdy wcześniej, ani nigdy później. I nie było ważne, że był księciem. Prawdziwym. Wystarczyło, że pozostawał władcą jej serca. Ich więź nigdy nie została przerwana, mimo że nie dane było im być razem.
Czy ta historia to wymysł samotnej kobiety czy najcenniejsze ze wspomnień?
Eric Emmanuel Schmitt z wrażliwością i wyczuciem przedstawia różne oblicza miłości: miłość młodzieńczą, niespełnioną, zakazaną. Miłość, która prowadzi do zbrodni i na którą czeka się całe życie. Nikt piękniej od niego nie przedstawia tak wielu odcieni tego uczucia.

źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/148639/historie-milosne


„Historie miłosne” to było moje pierwsze spotkanie z twórczością Erica Emmanuela Schmitta. I muszę powiedzieć, że było to dosyć przyjemne spotkanie.

Książka zawiera siedem opowiadań ukazujących różne oblicza miłości. Mamy tu miłość szczęśliwą, niespełnioną, zdradzoną, pełną nadziei ale ukazane jest również jak niewielka granica dzieli miłość od nienawiści.

Każde opowiadanie jest inne. Każde opowiada o innym rodzaju miłości i przedstawia historię innej kobiety.

Emma od latu ukrywa sekret o swojej wielkiej miłości, Gabriela posuwa się do strasznej rzeczy, z powodu obsesyjnej obawy o zdradę męża. Kobieta z dworca w Zurychu od lat czeka na swoją dawną miłość. Odetta przekonuje się, że miłość z pozoru niemożliwa, także może sie zdarzyć. Helena, wiecznie niezadowolona z życia kobieta uczy się miłości od swojego męża a jedna noc z wymarzonym mężczyzną była krótkotrwałym lekarstwem dla Rosy Natomiast Isabella dowiedziała się, że kłamstwo może być czasem dowodem ogromniej miłości.

Mi najbardziej przypadły do gustu opowiadania „Marzycielka z Ostendy” i „Odetta Jakkażda”.  W „Marzycielce…” urzekła mnie historia poznania się Emmy i Guillauma oraz niezwykle romantyczne zakończenie.  A miłosne menu stworzone przez Emmę von A tylko dodało pikanterii całej historii. Swoją drogą super pomysł opierać swoje fantazje erotyczne na mitologii.

„Odetta Jakkażda” to spełnienie marzeń każdej dziewczyny, która kiedykolwiek kochała się w aktorze, piosenkarzu lub innej gwieździe. Odettę polubiłam najbardziej ze wszystkich bohaterek.  Wesoła, lekko zakręcona, szczera, zwykła kobieta, która po śmieci męża pocieszała się czytając książki ulubionego autora. Dużym plusem tego opowiadania jest dla mnie to, że jako jedyne kończy się happy endem.

Spore  wrażenie zrobiło też na mnie opowiadanie „Zbrodnia doskonała” ukazując głupotę i bezmyślność niektórych kobiet.  

Pozostałe historie w większym lub mniejszym stopniu przypadły mi do gustu, jednak każde z nich dało mi do myślenia.

Po zapoznaniu się z pierwszą książką Schmitta jestem pewna że wcześniej czy później inne pozycje tego autora znajdą się na moich półkach. Oczywiście najbardziej jestem ciekawa osławionego „Oskara i pani Róży” więc możliwe że ta książka będzie koleją którą przeczytam.
 

poniedziałek, 6 sierpnia 2012