środa, 14 sierpnia 2013

Misery - Stephen King









Misery - Stephen King



Od kiedy pamiętam zawsze byłam czyjąś wielbicielką. Jako nastolatka przeżyłam bardzo intensywne uwielbienie do pewnego zespołu co przejawiało się oplakatowaniem pokoju, kupowaniem kaset magnetofonowych, nagrywanie koncertów na wideo i kolekcjonowanie każdego, nawet najmniejszego wycinka o swoich idolach. Wtedy myślałam, że jestem mega zagorzałą fanką ale dziś widząc fanów którzy tatuują sobie fragmenty piosenek czy cytaty z książek  swoich ulubieńców albo robią inne zwariowane rzeczy dochodzę do wniosku, że moje nastoletnie zauroczenie mieściło się w granicach normy. 

Pisze o tym dlatego, że właśnie skończyłam czytać „Misery” Stephena Kinga i tym samym, dzięki Annie Wilkes, poznałam zupełnie nowy poziom bycia „fanką”.

Paul Sheldon jest autorem poczytnych tandetnych romansideł. Jego cykl o Misery Chastain zdobył ogromną popularność. Autor miał jednak już dość swojej bohaterki i w ostatniej powieści ją uśmiercił. Teraz postanowił zająć się pisaniem poważniejszych książek. Pewnego razu podczas zamieci śnieżnej jadąc po pijanemu samochodem uległ poważnemu wypadkowi. Odzyskał przytomność dopiero w stojącym na odludziu domu Annie Wilkes, byłej pielęgniarki uwielbiającej jego książki o Misery. Pobyt w domu Annie zamienia się w prawdziwy koszmar, gdy kobieta wraca z miasta z ostatnią książką Paula...
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/29412/misery
 
„Misery” to pierwsza książka Stephena Kinga, która miałam okazję przeczytać. Słyszałam mnóstwo bardzo pozytywnych opinii na temat twórczości autora więc oczekiwałam dużo po tej książce. Na początku nie byłam do końca pewna co o niej myśleć, bo książkę czytało mi się dobrze ale nie powalała mnie lecz w drugiej połowie, gdy akcja nabrała tempa nie mogłam się od niej oderwać i nie przerwałam aż  doczytam ją do końca.

Niezaprzeczalnie najlepszym punktem książki są jej bohaterowie. Autor w doskonały sposób przedstawia portrety psychologiczne zarówno Annie jak i Paula. 

Czytając przemyślenia Paula czytelnik widzi jego przemianę i przewartościowanie priorytetów. Z osoby lubiącej zabawy, używki i nietraktującego życia zbyt poważnie zamienia się w człowieka, którego głównym celem jest walka o przetrwanie. Miewa jednak momenty zwątpienia gdy będąc zastraszanym i torturowanym przez Wilkes, boi się zaryzykować aby otrzymać pomoc i wydostać się z więzienia stworzonego prze Annie. Jednak instynkt przerwania wygrywa i Paul jest wstanie zrobić wszystko aby przeżyć i uwolnić się od swojej „największej wielbicielki”.

Postać Annie Wilkes jest niesamowita. Sam jej opis przyprawia o ciarki a myśl o przebywaniu z nią w zamknięciu przez Bóg wie jak długo i obawa, że każde spojrzenie może ją rozjuszyć i sprowokować  jest naprawdę przerażająca. 

Jak już wspomniałam „Misery” to pierwsza książka Kinga, którą przeczytałam. Na początku obawiałam się, że sposób pisania autora nie przypadnie mi do gustu bo jakoś ciężko było mi się połapać w pierwszych rozdziałach ale w miarę postępów  w czytaniu i coraz trzeźwiejszym patrzeniu na świat przez Paula, styl książki coraz bardziej mi się podobał. 

Autor potrafi wprowadzić niesamowity nastrój grozy. Szczególnie w momentach gdy Paul wydostaje się z pokoju pod nieobecność Annie i porusza się po jej domu  czuje się ogromną obawie, że Wilkes może wrócić w każdej chwili i przyłapać Paula na myszkowaniu w jej rzeczach. Dlatego jednym najlepszych rozdziałów książki jest rozdział, w którym Paul odkrywa ”Księga Wspomnień” Annie. Poznając jej historię czytaną w ciemnym pokoju przez Paula i wrażenie, że każdy szmer wiatru wydaje się odgłosem nadjeżdżającego samochodu tworzy klimat przyprawiający o gęsią skórkę. 

Bardzo podobały mi się fragmenty, w których ukazany był proces pisania „Powrotu Misery” i przez Sheldona. Dzięki jego przemyśleniom, sposobie wpadania na kolejne pomysły, notatki można było chociaż w małym stopniu zorientować się jak sam autor pracuje podczas pisania książki. 

Nie jestem fanką horrorów więc wątpię, żebym przeczytała wszystkie książki Kinga (korci mnie jeszcze „Lśnienie” ale zanim się nie zabiorę, podążając za dobrą radą Joeyego Tribiani z „Przyjaciół” będę musiała mieć wolne miejsce z zamrażalniku). Cieszę się jednak, że przeczytałam „Misery” i zapoznałam się chociaż z jedną pozycją mistrza horrorów. Myślę, że ta książka na długo pozostanie w mojej pamięci i będę o niej myślała zawsze gdy zobaczę gdzieś jakieś skrajne przejawy uwielbienia dla gwiazd popkultury.

5 komentarzy:

  1. Dallas 63 Kinga mnie nie porwało, ale szykuję się na horrory, Miasteczko Salem (moje ulubione czarownice) i właśnie Misery:)
    Lepiej trzymać w zamrażalniku Lśnienie niż Małe kobietki:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Na książkę poluję od dłuższego czasu, ale mam nadzieję, że w końcu przeczytam:) Zapowiada się całkiem interesująco.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książkę kupiłam w ostatni weekend w Biedronce za 8zł.

      Usuń
  3. Wstyd się przyznać, ale nie czytałam ani jednej książki Kinga. Czas to zmienić:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coraz bardziej lubię Kinga, więc i tę książkę chętnie przeczytam :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń