Misery - Stephen King
Od kiedy pamiętam zawsze byłam
czyjąś wielbicielką. Jako nastolatka przeżyłam bardzo intensywne uwielbienie do
pewnego zespołu co przejawiało się oplakatowaniem pokoju, kupowaniem kaset magnetofonowych,
nagrywanie koncertów na wideo i kolekcjonowanie każdego, nawet najmniejszego
wycinka o swoich idolach. Wtedy myślałam, że jestem mega zagorzałą fanką ale
dziś widząc fanów którzy tatuują sobie fragmenty piosenek czy cytaty z książek swoich ulubieńców albo robią inne zwariowane
rzeczy dochodzę do wniosku, że moje nastoletnie zauroczenie mieściło się w
granicach normy.
Pisze o tym dlatego, że właśnie
skończyłam czytać „Misery” Stephena Kinga i tym samym, dzięki Annie Wilkes,
poznałam zupełnie nowy poziom bycia „fanką”.
Paul Sheldon jest autorem poczytnych tandetnych romansideł. Jego cykl o
Misery Chastain zdobył ogromną popularność. Autor miał jednak już dość swojej
bohaterki i w ostatniej powieści ją uśmiercił. Teraz postanowił zająć się
pisaniem poważniejszych książek. Pewnego razu podczas zamieci śnieżnej jadąc po
pijanemu samochodem uległ poważnemu wypadkowi. Odzyskał przytomność dopiero w
stojącym na odludziu domu Annie Wilkes, byłej pielęgniarki uwielbiającej jego
książki o Misery. Pobyt w domu Annie zamienia się w prawdziwy koszmar, gdy
kobieta wraca z miasta z ostatnią książką Paula...
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/29412/misery
„Misery” to pierwsza książka
Stephena Kinga, która miałam okazję przeczytać. Słyszałam mnóstwo bardzo
pozytywnych opinii na temat twórczości autora więc oczekiwałam dużo po tej
książce. Na początku nie byłam do końca pewna co o niej myśleć, bo książkę czytało
mi się dobrze ale nie powalała mnie lecz w drugiej połowie, gdy akcja nabrała
tempa nie mogłam się od niej oderwać i nie przerwałam aż doczytam ją do końca.
Niezaprzeczalnie najlepszym
punktem książki są jej bohaterowie. Autor w doskonały sposób przedstawia portrety
psychologiczne zarówno Annie jak i Paula.
Czytając przemyślenia Paula
czytelnik widzi jego przemianę i przewartościowanie priorytetów. Z osoby
lubiącej zabawy, używki i nietraktującego życia zbyt poważnie zamienia się w
człowieka, którego głównym celem jest walka o przetrwanie. Miewa jednak momenty
zwątpienia gdy będąc zastraszanym i torturowanym przez Wilkes, boi się
zaryzykować aby otrzymać pomoc i wydostać się z więzienia stworzonego prze
Annie. Jednak instynkt przerwania wygrywa i Paul jest wstanie zrobić wszystko
aby przeżyć i uwolnić się od swojej „największej
wielbicielki”.
Postać Annie Wilkes jest
niesamowita. Sam jej opis przyprawia o ciarki a myśl o przebywaniu z nią w
zamknięciu przez Bóg wie jak długo i obawa, że każde spojrzenie może ją
rozjuszyć i sprowokować jest naprawdę
przerażająca.
Jak już wspomniałam „Misery” to
pierwsza książka Kinga, którą przeczytałam. Na początku obawiałam się, że
sposób pisania autora nie przypadnie mi do gustu bo jakoś ciężko było mi się
połapać w pierwszych rozdziałach ale w miarę postępów w czytaniu i coraz trzeźwiejszym patrzeniu na
świat przez Paula, styl książki coraz bardziej mi się podobał.
Autor potrafi wprowadzić niesamowity
nastrój grozy. Szczególnie w momentach gdy Paul wydostaje się z pokoju pod
nieobecność Annie i porusza się po jej domu czuje się ogromną obawie, że Wilkes może
wrócić w każdej chwili i przyłapać Paula na myszkowaniu w jej rzeczach. Dlatego
jednym najlepszych rozdziałów książki jest rozdział, w którym Paul odkrywa ”Księga
Wspomnień” Annie. Poznając jej historię czytaną w ciemnym pokoju przez Paula i
wrażenie, że każdy szmer wiatru wydaje się odgłosem nadjeżdżającego samochodu tworzy
klimat przyprawiający o gęsią skórkę.
Bardzo podobały mi się fragmenty,
w których ukazany był proces pisania „Powrotu Misery” i przez Sheldona. Dzięki
jego przemyśleniom, sposobie wpadania na kolejne pomysły, notatki można było
chociaż w małym stopniu zorientować się jak sam autor pracuje podczas pisania
książki.
Nie jestem fanką horrorów więc
wątpię, żebym przeczytała wszystkie książki Kinga (korci mnie jeszcze „Lśnienie”
ale zanim się nie zabiorę, podążając za dobrą radą Joeyego Tribiani z „Przyjaciół”
będę musiała mieć wolne miejsce z zamrażalniku). Cieszę się jednak, że
przeczytałam „Misery” i zapoznałam się chociaż z jedną pozycją mistrza
horrorów. Myślę, że ta książka na długo pozostanie w mojej pamięci i będę o
niej myślała zawsze gdy zobaczę gdzieś jakieś skrajne przejawy uwielbienia dla
gwiazd popkultury.
Dallas 63 Kinga mnie nie porwało, ale szykuję się na horrory, Miasteczko Salem (moje ulubione czarownice) i właśnie Misery:)
OdpowiedzUsuńLepiej trzymać w zamrażalniku Lśnienie niż Małe kobietki:D
Na książkę poluję od dłuższego czasu, ale mam nadzieję, że w końcu przeczytam:) Zapowiada się całkiem interesująco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Książkę kupiłam w ostatni weekend w Biedronce za 8zł.
UsuńWstyd się przyznać, ale nie czytałam ani jednej książki Kinga. Czas to zmienić:)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej lubię Kinga, więc i tę książkę chętnie przeczytam :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń