poniedziałek, 3 grudnia 2012

Zapach spalonych kwiatów - Melissa de la Cruz







Zapach spalonych kwiatów - Melissa de la Cruz


Trzy kobiety, dwóch mężczyzn i jedna tajemnica.

Freya wiedziała, że igra z ogniem, a mimo to nie potrafiła się powstrzymać. W powietrzu od niewyobrażalnego napięcia czuć było zapach spalonych kwiatów. Czuła, że jakaś nieopisana siła pcha ją w ramiona mężczyzny. Sęk w tym, że zupełnie nie tego, co trzeba - brata własnego narzeczonego. W miejscu zupełnie nie tym, co trzeba - na własnym przyjęciu zaręczynowym. Czuła pod skórą, że zbliżają się kłopoty.

Nie ona jedna...
Joanna od kilku dni przeczuwała, że coś niedobrego dzieje się w miasteczku. Kiedy zobaczyła martwe ptaki na plaży, wiedziała już, że to nie przypadek. Znała te oznaki.
Do tego wszystkiego Ingrid, na pozór najspokojniejszą z kobiet z rodu Beauchamp, zaczęły dręczyć niepokojące koszmary...
źródło: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/114579/zapach-spalonych-kwiatow/wszyscy/1

Melissę de la Cruz kojarzę z serii o „Błękitnokrwistych”. Kilka lat temu przeczytałam dwie części jej serii o wampirach ale mnie powaliła. Lecz gdy zachwyciłam się piękną okładką „Zapachu spalonych kwiatów” postanowiłam dać autorce jeszcze jedną szansę. Teraz już wiem, że była to ostatnia szansa.

Głównymi bohaterkami książki są trzy kobiety: Joanna i jej dwie córki Ingrid i Freya. Wszystkie są czarownicami, które wieki temu dostały zakaz używania magii. Bardzo długo stosowały się do wyroku ale w końcu natura zwyciężyła i magia na nowo zagościła w ich życiu. Wtedy zaczęły dziać się dziwne i niebezpieczne rzeczy.

Zupełnie mnie nie wciągnął wątek czarownic, które nie mogą używać swoich mocy. Nie wiem czy przez sposób w jaki został opisany czy przez naciągany powód nałożenia na nich zakazu. Kompletnie nie interesowało mnie czy Rada dowie się o tym, że dziewczyny znów zaczęły stosować magię i czy je ukarze. Może dlatego, że wszystko zostało napisane w bardzo prosty i nużący sposób. Poza tym przez większość książki nic się nie działo. Akcja po prostu szła do przodu.

Jedynym wątkiem, który mnie w miarę zainteresował to wątek Frey. Dziewczyna zaręczyła się z przystojnym, miłym i bogatym Branem. Lecz gdy na przyjęciu zaręczynowym spotyka jego brata Killiana czuje, że coś ją do niego przyciąga i nie może mu się oprzeć. Nie chce ranić i zdradzać narzeczonego ale nie potrafi zakończyć romansu z jego bratem.

Poza tym Freya była jedyną bohaterką, która irytowała mnie w mniejszym stopniu niż dwie pozostałe. Zwłaszcza Ingrid, która sama nie wiedziała czego chce, działa mi na nerwy. Z kolei postać Joanny była niesamowicie nudna i tak naprawdę  nie wiem po co została wprowadzona do książki.

Poza słabą i naciąganą fabułą w książce znajduje się cała masa literówek i zdań bez sensu jak: „Ingrid była bez okularów więc zamrugała” czy „Kiedy stali już w progu Bran nagle się zatrzymał, o mało nie poślizgnąwszy się na dywaniku w holu".

Przeczytałam książkę do końca tylko dlatego, że rozdziały są bardzo krótkie więc czyta się ją szybko. Inaczej nie wiem czy bym przez nią przebrnęła. Wiem jednak, że na pewno nie sięgnę po kolejną część „Zapachu spalonych kwiatów”.  

5 komentarzy:

  1. Niezbyt namawiasz do książki, a miałam ochotę zapoznać się z treścią, teraz już nie wiem czy warto poświęcić czas :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się nie podobała ale widziałam sporo pozytywnych opinii więc może to ze mną jest coś nie tak ;)

      Usuń
  2. Mimo niezbyt przychylnej opinii nadal chcę przeczytać tę powieść, chociażby po to, aby na własnej skórze przekonać się, czy książka przypadnie mi do gustu. :) Jednak nie będę nastawiać się na fantastyczną literaturę, bo widzę, że mogę przeliczyć się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książkę posiadam w swojej biblioteczce, więc na pewno przeczytam. Tak z ciekawości:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Mojej koleżance również się nie podobała :) ja nie mam zamiaru się za nią zabierać :)

    OdpowiedzUsuń