niedziela, 18 listopada 2012

Saga Zmierzch: Przed świtem część 2 - recenzja filmu







"Saga Zmierzch - Przed świtem część 2"

Szał na punkcie serii „Zmierzch” przeszłam w 2007 roku. Jeszcze zanim nastąpił cały boom na książki i filmy. Teraz, kilka lat po ukazaniu się ostatniej części książki, przyszedł czas na premierę ostatniej ekranizacji. Biorąc pod uwagę, że byłam na wszystkich częściach filmu po prostu nie mogłam nie zobaczyć „Przed świtem”. Mimo, że po poprzedniej części, która kompletnie mi się nie podobała, szłam z mieszanymi uczuciami.

Akcja filmu zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym zakończyła się akcja poprzedniej części. Bella staje się wampirem, zaczyna zauważać zmiany jakie w niej zaszły, poznaje swoją córeczkę, jest szczęśliwą żoną Edwarda i wszystko układa się dobrze. Do momentu gdy Vilturi dowiadują się, że w Forks żyje nieśmiertelne dziecko a co zgodnie z wampirzym prawem jest niedopuszczalne. Przybywają więc do Forks aby rozwiązać problem.

Mimo wcześniejszych obaw co do filmu zostałam mile zaskoczona, ponieważ ekranizacja okazała się całkiem udana. Pomimo średniego aktorstwa (nie wiem czy gorsza jest Kristen Stewart z jedną beznamiętną miną czy Kristen Stewart próbująca okazać jakieś emocje) i momentami trochę sztucznie wyglądającymi efektami specjalnymi wyszło naprawdę nieźle.

Podobało mi się to, że bardzo dokładnie zostały przedstawione wydarzenia z książki. Spotykamy się ze wszystkimi dotychczasowymi postaciami plus cała masą nowych wampirów, których czytając książkę nigdy nie mogłam zapamiętać i nie orientowałam się kto jest kim. Piękne były ujęcia i zbliżenia ukazujące to w jaki sposób po przemianie Bella postrzega świat. Od razu na początku zachwyciła mnie czołówka filmu. I jak zawsze idealnie dobrana muzyka. Uważam, że bardzo dobrą robotę zrobili ludzie od castingu wybierając Mackenzie Foy na Renesmee. Dziewczynka nie dosyć, że prześliczna to potrafiła zagrać swoją rolę i w dodatku miała w sobie coś takiego, że bez problemów mogłam uwierzyć że jest córką Belli gdyż Mackenzie i Kristen mają w sobie coś podobnego.

Ale głównym powodem dla którego oceniam film za udany jest kilka ostatnich scen. Wiedziałam, że film ma mieć inne zakończenie niż książka gdyż była to oficjalna informacja. Ale to co zrobili scenarzyści wbiło mnie w fotel. A razem ze mną chyba wszystkich ludzi przebywających w kinie, którzy przeczytali wcześniej książkę. Przestałam oddychać na dłuższy czas, siedziałam z otwartą buzią, wielkimi oczami, zaciśniętymi pięściami a mój szok pogłębiał się z każdą kolejną sekundą. Mimo tego, że dla każdej osoby, która czytała książkę (chociaż myślę, że ci co jej nie czytali też mogli być zaskoczeni) było ogromnym szokiem to co widza na ekranie myślę, że było to fajne posunięcie ze strony scenarzystów. Ponieważ zaskoczyli widzów i bardzo urozmaicili scenę, która w książce była raczej nudna.

Kolejną sceną, która mnie urzekła była scena końcowa. Była dokładnie taka jaka powinna być scena kończąca serię o miłości, która poruszyła miliony osób na całym świecie. Ciepła i pełna uczuć, przywołująca wspomnienia o tym jak to wszystko się zaczęło.

Tak jak napisałam na początku, moje uwielbienie dla serii Stephenie Meyer minęło już jakiś czas temu ale nie wybaczyłabym sobie gdybym nie obejrzała ostatniej części filmu. I cieszę się, że się nie zawiodłam i moja przygoda ze „Zmierzchem” kończy się w tak samo miły sposób w jaki się zaczęła.


4 komentarze:

  1. czytam same pozytywne recenzje. ja byłam w piątek w dniu premiery - naprawdę kawał dobrej roboty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się. Film wyszedł naprawdę fajny i cieszę się, że moje złe przeczucia się nie sprawdziły.

      Usuń
  2. Ja byłam na maratonie i nad ranem, chyba mój umysł odbierał mniej bodźców, bo z wrażeń,które pamiętam to film raczej przeciętny, poza tym po lekturze książki nie ma takiego zaskoczenia, choć nie powiem niektórzy nowi aktorzy dobrani genialnie

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialna recenzja...Bardzo mi się przydała do napisania podobnej recenzji o jakimś filmie. Masz naprawdę talent. Zazdroszczę Ci. Piszę podobny blog, ale mi coś nie idzie. Może mogłabyś mi podać jakiś kilka książek, które by uwiodły moich czytelników, a przy okazji i mnie ?! :)

    Pozdrawiam
    Magda :)

    OdpowiedzUsuń