Pamiętam jak około 10 lat temu
czytałam serię o Harrym Potterze. Pamiętam te emocje, tą magię wychodzącą z
każdej strony. Pamiętam jak któregoś dnia mama przyszła do mnie do pokoju i
pytała sie czy wszystko ok bo od paru dni prawie nie wychodzę. Po co miałam
wychodzić kiedy będąc w czterech ścianach pokoju, siedząc na łóżku z książką w
rękach byłam w cudownym świecie czarów. Myślałam, że już nigdy nie będę sie tak
czuć, że już nigdy żadna seria tak bardzo mnie nie pochłonie, że nie będę w
stanie myśleć o niczym innym niż o czytaniu jej. Myliłam się. Dokładnie to samo
stało się gdy wzięłam do ręki pierwszą część serii "Czarne Kamienie"
. Fakt, przez pierwsze 70 stron nie specjalnie wiedziałam co się dzieje i o co
chodzi, ponieważ czytelnik od razu jest wrzucany w środek świata Krwawych. Nie
poznaje go stopniowo. Ale nadszedł moment kiedy wszystko samo wskoczyło na
własne miejsce. W pewnym momencie wiedziałam kto jest kim, kto jest dobry, kto
zły, o co chodzi z Kamieniami, które są najsłabsze a które najsilniejsze,
wiedziałam co to Fach, co to Pierścień Posłuszeństwa i co to yerbarah. I wtedy
przepadłam. Chciałam tylko czytać, czytać, czytać...
Nie potrafię napisać, którą część
serii lubię najbardziej. Każda z nich była wyjątkowa i każda wnosiła coś nowego
do historii. W trzech pierwszych częściach poznajemy głównych bohaterów.
Współczujemy i podziwiamy Jaenelle. Małą dziewczynkę nierozumianą i krzywdzoną
przez swoich bliskich. Daemona, zniewolonego mężczyznę który znosi cierpienia
gdyż wie że skończą się one gdy spotka kobietę na którą czeka całe życie.
Saetana, Wielkiego Lorda Piekieł, który wzbudza respekt i strach ale dla
najbliższych jest ciepłym kochającym tatą i wujkiem. Lucivara, mężczyznę,
uważanego za bękarta i będącym niebezpiecznym Księciem Wojowników. Dowiadujemy
się więcej o tym jak okrutne i bezwzględne są Dotorhe i Hetakah. Ile są w
stanie zrobić oddani im ludzie aby tylko zdobyć jak największą władzę. W końcu
jesteśmy świadkami czystki jaka Czarownica wywołała nad Kaeleer aby oczyścić je
od skażonych Królowych.
Czwarta część serii "Serce
Kaeleer" jest zbiorem opowiadań uzupełniających wydarzenia z poprzednich
części. Pamiętam jak cudownie czytało mi się historię miłości Lucivara i
Marian. Polubiłam Marian od samego początku. Kobieta, którą pokochał Książę
Wojowników musiała być wyjątkowa i Marian taka była. Kochająca, ciepła,
wyrozumiała ale z charakterkiem ,którego obawiał się nawet Lucivar.
Kolejne dwie części to moje
najmniej ulubione książki. W "Splątanych Sieciach" średnio podobał mi
się pomysł z Domem Strachów a w "Niewidzialnym Pierścieniu" ciężko mi
było polubić bohaterów. Poza tym brakowało mi znajomych postaci. Ale biorąc pod
uwagę ścieżkę, którą potoczyła się historia ta część była bardzo ważna. Dzięki
niej dużo dowiedzieliśmy się o historii rodu Szarych, których dziedzicem był
Theran Szary. Jeden z głównych bohaterów dwóch kolejnych części cyklu. Części
które pokochałam całym sercem i które należą do jednych z moich ulubionych.
Głównymi bohaterami tych opowiadań
nie jest Jaenelle i spółka lecz Cassidy, Gray i Theran. Cassie niezbyt urodziwa
Królowa z Kaeleer, podpisuje roczny kontrakt na władanie terytorium Dena
Nehele. Dawnego Królestwa rodziny Szarych, który od lat upada gdyż wszyscy jej
potomkowie zostali zabici. Prócz jednego, Therana Szarego. Księcia Wojowników,
który przez lata ukrywał się w lasach jako zbieg i który postanawia odbudować
Królestwo swoich przodków.
Jednak moim ukochanym bohaterem
tych części jest Gray. Młody mężczyzna przed laty porwany przez złe Królowe i
torturowany. Przez to zamknięty w sobie, wystraszony, zachowujący się nie jak
mężczyzna lecz jak chłopiec którym był w momencie porwania. Dopiero jego miłość
do Cassie powoduje, że zaczyna budzić się do życia. Dorasta i staje się
wspaniałym Księciem Wojowników.
Ostatni tom serii, podobnie jest
"Serce Kaeleer" jest zbiorem opowiadań. Dwa z nich uzupełniają znane
wydarzenia dwa kolejne ukazują wydarzenie późniejsze. Ja skupię się na ostatnim
opowiadaniu -"Córka Wielkiego Lorda". Opowiadaniu które zwaliło mnie
na kolana. Ukazuje ono życie Daemona po śmierci Jaenelle i Saetana. Widzimy
cierpienie mężczyzny, któremu zmarła żona którą kochał całe życie, całym sercem
i całym sobą. Widzimy powolny proces godzenia się z ta stratą i naukę życie bez
niej. Na szczęście zjawia się ktoś, komu Daemon może oddać swoje serce - jego
córka - Jaenelle Saetien. Dziewczynka, która tak jak kiedyś Jaenelle Angelline
była ucieleśnionym marzeniem Krwawych, tak Jaenelle Saetien jest marzeniem
Daemona i matki dziecka. Cudownie jest patrzeć na to jaką wielką miłością
Daemon darzy córkę, ile jest w stanie zrobić dla niej i co zrobić aby ją
chronić.
Bardzo żałowałam że Jaenelle i
Daemon nie mieli dzieci, na szczęście ta strata została mi zrekompensowana.
Przez ostatnie dwa miesiące
przebywałam w świecie Krwawych. W świecie magicznym ale nie idealnym. Pełnym
bólu, cierpienia, przemocy ale także miłości, przyjaźni i oddania. Ciężko mi
jest rozstać się z bohaterami których tak pokochałam i do których się bardzo
przywiązałam przez ten czas. Ale wszystko ma swoją cenę. Na pocieszenie mam to
że w czerwcu ma się ukazać nowa książki Anne Bishop "Sebastian" z
serii Ephemera. Mam nadzieję że chociaż w połowie będzie tak cudowna jak seria
"Czarnych Kamieni".
Dziękuję Pani Bishop, dziękuję za
to że dzięki Pani wyobraźni mogłam poznać cudownych bohaterów i magiczny świat
Krwawych.
Chyba jeszcze nigdy z takimi emocjami nie czytałam recenzji jakiejś książki. Serię, którą opisujesz czytałam wielokrotnie i podobnie jak ty pogrążyłam się w niejnie szukając nawet od tego ratunku :D Nie spodziewałam się, że ktoś w tak wyjątkowy sposób będzie potrafił ując historie, które się tam wydarzyły ;)
OdpowiedzUsuńChciałam żebyś tylko wiedziała, że uważam, że to było piękne ;)